Strony

poniedziałek, 15 listopada 2010

Ja o sobie i o mnie

Poczytałem ostatnio trochę o blogowaniu. Ech.. Wczesniej myślałem, że będę sobie wrzucał zdjęcia trochę popiszę, trochę polinkuję i będzie git. A tu jak zwykle musiałem poczytać za dużo i wychodzi na to, że w myśl zasad pisania dobrego bloga, schrzaniłem już pierwszy mój wpis. Ale zważywszy na to, że dopiero zacząłem wnikać w tajniki blogowego świata, to nie będę dla siebie zbyt krytyczny. Lubię uczyć się na błędach, więc spodziewajcie się, że będę starał się popełnić ich jak najwięcej.

Więc na początek trochę o sobie (tak radzili w sieciowych poradnikach). Hmm.. chodzę sobie, robię zdjęcia, maluję, rysuję, projektuję, czytam, czasem trochę piszę, trochę gram (na gitarze, w szachy, w go, w piłki różnego rodzaju i w co tylko mozna grać), dużo słucham i dużo myślę (co bynajmniej nie oznacza żebym był szczególnie mądry). Ostatnio nawet zacząłem latać. Myślę, że na początek wystarczy.

Co takiego jest w tej fotografii, że spośród tego wszystkiego tak do niej ostatnio przylgnąłem. Sam właściwie nie wiem. Nie urodziłem się z lustrzanką w ręce a zaczęło się wszystko od Pierwszego kupionego Zenita gdzieś w okolicach szkoły średniej. Uch, cóż to wtedy była za kapitalna sprawa.. mieć aparat, którym można nie tylko przewijać kliszę ale nawet przesłonę zmniejszyć (bo już gdzieś wcześniej wyczytałem, że to się przesłona nazywa). Udało się wreszcie poczuć, że mogę nad czymś zapanować. No i zaczęło się pstrykanietrzew kamieni zapchlonych kotów i psów, zaczęła się frustracja z pierwszych niedoświetlonych lub przepalonych klatek, zaczęła się euforia pierwszych czarnobiałych kontrastów itd. itd. Później kilka lat męczenia pożyczonych cyfrówek, aż skończyło się wreszcie na tej pierwszej mojej własnej, która na dziś dzień spoczywa w rękach Mańka takiego bieszczadzkiego niezakapiora z Zagórza.

I tak sobie pstrykam. Chociaż ostatnio wciąż mam poczucie, że jednak za mało. Nawet nie tyle robienia zdjęć, co znajdywania sytuacji w których wszystko mi mówi, że muszę je zrobić. Że właśnie znalazłem szansę na zdjęcie, po którym moje ego skoczy ze dwa stopnie do góry i przeskoczę kolejną barierę widzenia.

Tu by można zakończyć ten przynudnawy rys historyczny mojego zdjęciowania. Jakoś trzeba bylo zacząć tego bloga. Następnym razem postaram się napisać coś bardziej kreatywnego. Może nawet napiszę coś do przeczytania(sic!).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz