Strony

środa, 17 listopada 2010

Nibylandia

Och jakże niedoskonały jestem, och jakże! A razem ze mną moje zdjęcia. Moja własna świadomość udzieliła mi ostatnio lekcji pokory i odkryła jak wiele jeszcze białych plam na mapie mojej fotograficzej wiedzy. No ale cóż, zawsze pozostaje pocieszenie, że jeszcze tyle nowego przede mną. Aparat w dłoń, na twarz przyłbica zawziętości i ruszaj na podboje światła..
Zarzucam parę fot z ostatniej hardcorowej, improwizowanej sesji pseudostudyjnej, którą na życzenie kilku mam (i trochę też tat), mialem przyjemność robić.
Przed obiektywem cała menażeria młodocianych obywateli (czyli dzieci) naszej podkarpackiej okolicy, które nieomal przyprawiły mnie o oczopląs, i zdławiły całą moją pewność siebie w postrzegasniu barw tego świata. A i nie tylko barw, czasem nawet wymykało mi się z mojego słownika pojęć, jak to się dzieje, że jedno dziecko potrafi się przepoczwarzyć to w dynię, to w skrzata, to znowu w chińczyka, kwiatka albo elvisa presleya. Chyba za dużo osłuchałem się piosenki o Kulfonie..

  

  

 
















2 komentarze: