Sylwester.. taka kukułka co huczy na całym świecie, kiedy na tarczy miesięcy wskazówka dobija dwunastej. Odesłałem stary rok z nadzieją, że zakuka mi innymi tonami niż kilka ostatnich razy.
Zmieniłem więc dyg, a tony, jakie mi zagrały, zaskoczyły chyba wszystkie oczekiwania, które jechały razem ze mną w prawie oswojone czeluści bieszczadzkiego lasu.
Zaprawdę powiadam Wam -warto się czasem znaleźć nie wiadomo gdzie ani z kim.. i natknąć na nutę bez której zgrzyta reszta utworu.
Taki kaprys.. na granicę nowego roku znaleźć się tam gdzie wszystko jest nowe. Nowe twarze, nowe myśli, nowa mowa potoczna, która bez słów między nami, mówi o nas i do nas.
Kilku nowych ludzi w nowym miejscu. Świetnych ludzi. Nowe życzenia w nowej chacie bez prądu. Nowe ścieżki w drodze do nowego źródła przy nowo odnalezionym bożym przystanku. Na nowo dzielona butelka niedźwiadka, łącząca kolejny krąg wzajemnego salutu. Nowe ciepło podłogi w koncercie śpiących oddechów. Nowa droga do góry i nowy powrót na dół.
Nowy dzień, nowy rok.. coś nowego.